Oczywistym jest, że ze względu na wyczerpywanie się złóż paliw kopalnych światowa gospodarka musi w przyszłości uniezależnić się od ropy, węgla czy łupków. Trudno dokładanie przewidzieć, ile potrwają te zmiany. Wydaje się jednak, że już w tym roku możemy spodziewać się zmierzającej w tym kierunku napędowej rewolucji opartej o baterie Li-Ion.
Globalne zainteresowanie energią ze źródeł pierwotnych jest wyższe z roku na rok. W latach 1990-2008 zwiększyło się o 39%. Za tę zmianę odpowiadały przede wszystkim kraje Bliskiego Wschodu (zapotrzebowanie wyższe o 170%) i Chiny (146%). Międzynarodowa Agencja Energii przewiduje, że w ciągu ćwierć wieku zwiększy ono o kolejne 37%, przekładając się na 80-procentowy skok popytu na energię elektryczną. Nieuchronnym następstwem tego stanu rzeczy jest coraz szybsze zużywanie złóż paliw kopalnych. Ograniczenie ich podaży w średnio- i długofalowej perspektywie z pewnością zaowocuje wzrostem cen. Myślące przyszłościowo kraje i przedsiębiorstwa przygotowują się na tę sytuację już dziś. Jednym z najjaskrawszych przejawów nadchodzącej energetycznej rewolucji jest upowszechnienie napędów działających w oparciu o nowoczesne baterie litowo-jonowe.
Przyszłość wyryta w licie
Lit jest lekkim metalem odkrytym w 1817 roku przez szwedzkiego chemika Johana Augusta Arfwedsona. Przez dwa ostatnie wieki używano go między innymi w terapii zaburzeń psychicznych, jednak największy potencjał wykazuje jako surowiec wykorzystywany w produkcji akumulatorów. Dzięki ostatnim odkryciom, ceny wydajnych baterii w technologii litowo-jonowej regularnie spadają i, jak stwierdził w „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Martin Winter, ekspert firmy Münster Electrochemical Energy Technology, jest to – i będzie w najbliższej przyszłości – najlepszy spośród dostępnych systemów zasilania. – Zanim powstanie nowa technologia z porównywalnym potencjałem, minie wiele lat. W tym czasie układy litowo-jonowe będą stale ewoluować – prognozuje. Na największą skalę rozwiązania tego typu są dziś wdrażane w intralogistyce. Wyposażane są w nie wózki widłowe nowej generacji. – W porównaniu z konwencjonalnymi akumulatorami ołowiowymi, baterie litowo-jonowe charakteryzują się dużo większą gęstością energii oraz wielokrotnie dłuższą żywotnością – mówi Tobiasz Jakubczak, specjalista ds. produktu STILL Polska. – Dzięki szybszemu ładowaniu oraz możliwości jego przerwania w dowolnym momencie bez negatywnych konsekwencji, procesy bazujące na pojazdach w technologii Li-Ion są bardziej wydajne. Niższe są natomiast koszty serwisowe. Akumulatory tego typu są całkowicie bezobsługowe, a średnia liczba cykli ładowania jest nawet dwukrotnie wyższa niż w przypadku konwencjonalnych odpowiedników – wyjaśnia ekspert.
Przyszłość jest dziś
Ze względu na opóźnienie transferu technologii do naszego kraju (powodowane m.in. rozbieżnościami w kursach walut), nie słyszy się jeszcze na rodzimym rynku o masowych wdrożeniach litowo-jonowych flot intralogistycznych. Jednak na Zachodzie proces ten staje się już faktem – również w przypadku międzynarodowych przedsiębiorstw działających w Polsce. Przykładem jest włoski oddział sieci super- i hipermarketów Carrefour. – Firma zamówiła 66 zasilanych bateriami litowo-jonowymi wózków niskiego unoszenia STILL do obsługi swoich sklepów – mówi Tobiasz Jakubczak. – Jako główne przyczyny zakupu wskazano brak ryzyka wydostania się z akumulatora szkodliwych substancji. Znacząco ułatwia to bezpieczną organizację procesu ładowania baterii. Jednocześnie, rozwiązanie to jest około 20% bardziej energooszczędne niż ołowiowy odpowiednik – dodaje specjalista ds. produktu STILL Polska. Warto przywołać tu także bezprecedensowy przykład modernizacji niemieckiego zakładu firmy H. & J. Brüggen, w którym pojazdy w technologii Li-Ion stanowią obecnie 100% floty. Dzięki zastosowaniu ściśle dopasowanych do procesów intralogistycznych wózków, zmniejszono liczbę maszyn koniecznych do obsługi transportu wewnętrznego o 23,8%, obniżając tym samym koszty inwestycji i nakłady na utrzymanie ruchu.
Nie jest pewne, kiedy tego typu rozwiązania upowszechnią się w Polsce. Nie wiemy również, jak długo potrwają zmiany pozwalające na masowe ograniczenie zużycia paliw kopalnych w rodzimej gospodarce. Oczywistym wydaje się, że rewolucja jest nieuchronna oraz – jak pokazuje przykład urządzeń intralogistycznych – możliwa i (co ważniejsze) opłacalna.